Żelazna Dama potrzebna od zaraz

thatcher

źródło – www.calgaryherald.com

Poniedziałkowa informacja o śmierci Żelaznej Damy i związana z nią reakcja części brytyjskiego społeczeństwa skłoniły mnie do kilku refleksji. Na naszych oczach na „tamten” świat odchodzi dawne pokolenie tradycyjnych konserwatystów, kolejną jego przedstawicielką jest Margaret Thatcher, którą z całą pewnością traktuję jak autorytet. Swój światopogląd oparłem w pewnej mierze również na retrospektywnej obserwacji jej politycznych poczynań i studiowaniu jej błyskotliwych wypowiedzi. Żelazna Dama nie była osobą która skupiała się na walce o poklask lecz na realizacji swojej politycznej wizji.

„If you just set out to be liked, you would be prepared to compromise on anything at any time, and you would achieve nothing.”

 „Jeżeli zależy Tobie na byciu lubianym, musisz być gotów w każdej chwili poświęcić wszystko, niczego przy tym nie osiągając.”

Osobiście od wiecznie uśmiechniętej, sympatycznej mordki takiego np. Ryszarda Kalisza, którego ponoć (wbrew moim odczuciom) nie da się nie lubić, zdecydowanie bardziej preferuję mało wylewną, ale skuteczną, treściwą, uczciwą i szczerą metodę uprawiania polityki w wykonaniu Pani Thatcher. Dziwi mnie fakt, że tak wielu Brytyjczyków otwarcie manifestuje swoje zadowolenie ze śmierci dawnej Pani premier. Oczywiście, oprócz błyskotliwości cechowała się ona również bezwzględnością w realizowaniu politycznych celów. Wielu rodziców obecnego młodego pokolenia z pewnością było bezpośrednio dotkniętych utratą przywilejów socjalnych, którą Thatcher zaserwowała obywatelom pogrążającego się w kryzysie państwa brytyjskiego. Socjalista nie ma obowiązku uwielbiać Margaret Thatcher, ale nie może zaprzeczać że to właśnie jej polityka odniosła sukces. W ostatecznym rozrachunku to Thatcher miała rację. Wyciągnęła Wielką Brytanię znad gospodarczej przepaści i pchnęła ją w okres wieloletniej prosperity. Określanie okresu jej rządów mianem tragedii, czy ocenianie jej polityki jako porażki jest dla mnie rzeczą niepojętą. Młodzi Brytyjczycy powinni zastanowić się kilkukrotnie zanim podążając za modą dołączą do chóru błaznów radujących się z jej śmierci. Być może ich obecne problemy i niedostatek to właśnie efekt braku skutecznych następców Margaret Thatcher, którzy potrafiliby utrzymać Brytanię na właściwym kursie.

 „Gentlemen, if we don’t cut spending we will be bankrupt. Yes, the medicine is harsh, but the patient requires it in order to live. Should we withhold the medicine? No. We are not wrong. We did not seek election and win in order to manage the decline of a great nation.”

 „Panowie, jeżeli nie będziemy cięli wydatków, to zostaniemy bankrutem. Tak, lekarstwo jest nieprzyjemne, ale pacjent musi je przyjąć, żeby żyć. Czy powinniśmy zaprzestać podawania leku? Nie. Nie myliliśmy się. Nie staraliśmy się wygrać wyborów po to aby nadzorować upadek wielkiego narodu.”

Pośmiertna nagonka niektórych środowisk na Margaret Thatcher jest odwetem za rzekome krzywdy, których w wyniku działań Pani premier doznali obywatele jej kraju. Krzywdy te związane są przede wszystkim z utratą przez związkowców przywilejów społecznych oraz prywatyzacją niewydolnych spółek państwowych, w wyniku której ludzie zmuszeni zostali do wydajniejszej pracy. Krytycy Thatcher określają jej politykę społeczną jako pozbawioną empatii i wrażliwości na ludzką krzywdę. Młodzi Brytyjczycy nie potrafią ogarnąć umysłem faktu, że w ostatecznym rozrachunku wszystkie te działania nakierowane były na zwrócenie wolności jednostce. Jeśli Twoje przeżycie uzależnione jest od programów społecznych, a Twój rozwój ogranicza podatkowy klin, to znaczy, że nie jesteś w pełni wolny. Preferuję życie w zgodzie z zasadą „Nie dostaniesz ode mnie „darmowej” kiełbasy ale nie zabiorę też Twoich pieniędzy żeby móc tę „darmową” kiełbasę zakupić dla Ciebie i innych”.

Są pewne kwestie w których decyzje Margaret Thatcher nie były moim zdaniem optymalne. Mogę zgodzić się z tym że przejawiała ona momentami tendencję do tzw. „power trip’a”. Jak na kogoś wierzącego w ograniczoną rolę państwa dość intensywnie korzystała ze swoich uprawnień podczas zaprowadzania porządku w kraju. Nie podobały mi się również niektóre z zawieranych przez nią politycznych przyjaźni. Nie zarzucałbym jednak polityce Thatcher braku empatii. Związane z nią rzekome cierpienia były wyłącznie krótkotrwałą konsekwencją ratowania przyszłości kolejnych pokoleń i przywracania ludziom kontroli nad ich własnym życiem.
Brakiem empatii i hipokryzją jest za to bez wątpienia celebrowanie czyjejś śmierci, obnoszenie się z tym faktem to już szczyt głupoty i psychicznego niedorozwoju. Brakiem empatii i hipokryzją jest aprobowanie systemowego odbierania ludziom oszczędności życia (Cypr, OFE). Jest nią wybiórcza obrona praw mniejszości, niedostępna dla „konserwatywnych czarnuchów” (Godson), odmawianie innym prawa do wyrażania swoich poglądów pod przykrywką
poprawności politycznej * (codzienność), zmuszanie ciężko pracujących do zarabiania na tych którym się nie chce, wmawianie obywatelom że ZUS i kredyt opłaca się bardziej niż oszczędzanie i rozsądek… żadnej z tych rzeczy nie poparłaby Margaret Thatcher.

Być może dziś Żelazna Dama najbardziej potrzebna jest nam – Polakom. Byłbym w stanie trochę „pocierpieć” za obietnicę oddłużenia Polski, obniżenia podatków, likwidacji ZUS, zniesienia większości przywilejów społecznych i jednoczesnego odpierdolenia się polityków od prywatnego życia każdego z nas. Nie do tego was mianowaliśmy Panowie, zajmijcie się w końcu gospodarką! Z chęcią bym takie lekarstwo przełknął, byleby w naszym kraju w końcu zapanowała normalność. Niestety w polskim sejmie zasiadają wyłącznie ludzie specjalizujący się w konfiskacie i redystrybucji dóbr, podczas której 90% tych dóbr ginie w niewyjaśnionych okolicznościach.

*najbardziej znienawidzony przeze mnie termin używany dziś w dyskusjach dotyczących kwestii światopoglądowych i społecznych.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *